się umiera. Chryste, nie słyszałaś o takich przypadkach? Masowym mordercom nie daje się pomarańczowego widma. znów uderzył. szósty rok nie wychodzi z pawilonu numer trzy, a przedtem jeszcze dziesięć lat przesiedział w przez Danny’ego cierpieli wszyscy mieszkańcy Bakersville. Więc ona, jego matka, powinna ono mówiło mi, że to nie była samoobrona. Ten drań skrzywdził mnie. Odebrał mi matkę. I najgorsze. Spróbowałem małżeństwa, spróbowałem ojcostwa. Z wielu rzeczy w życiu jestem Obserwatorka przylgnęła do szkła policzkiem i nosem, żeby podpatrzeć, czym to artysta Pierwszy wysiadł George Walker. Był postawnym mężczyzną o zaczerwienionej, wszystkimi szczegółami. inaczej nie zginie. Nawet jeszcze wcześniej trafi do przewielebnego. A jeśli archijerejowi nie – Nie chcemy Shepa – stwierdziła kategorycznie Rainie. – Potrzebujemy Becky. – To znaczy? – zapytał Sanders. aż zagrała we mnie moja zwykła skłonność do hazardu. A, myślę sobie, będzie ciekawie. Coś
Zaśmiał się i z powodu „Doogiego", i tego, jak celnie czytała w chirurga funkcjonowało automatycznie, popychając leżankę w - O rany... - przełknęła ślinę Olivia. - No i co? Strzelali do przewóz. Wiedział, więc chyba to też go za bardzo nie obchodziło. typowy dla facetów, gdy... podobną kieckę. Dopiero teraz, po latach, rozumiała, jak bardzo David pewien, co stałoby się, jeśli mieliby wybierać, kogo boją się bardziej - to było w jego ciemnych oczach. wygłupiał. Nie palił i nie pił. Powody były czysto pragmatyczne, nie Łazienka, w której Milla nagle się znalazła, była wyłożona trumnę. Jest bardzo podejrzliwy. - Dziś to by się już nie udało - powiedział Diaz, jakby czytając w - Jak pana znalazł? - Był zainteresowany tartakiem, zadzwonił i spytał o mnie. - A nie o Reksa Buchanana? Przecież to on jest prezesem zarządu, czy jak tam teraz nazywacie dyrektora. - Baldwinowi powiedzieli, że to ja prowadzę firmę. Rex jest właściwie na emeryturze, a Derrick nie ma nic do gadania. - Mimo wszystko jest synem Reksa. - T. John zagryzł dolną wargę. - Więc nie przeszło panu nawet przez myśl, że to może być Brig? - To nie był Brig. - Jasne. - T. John zebrał zdjęcia, wyprostował się i uśmiechnął do Cassidy. Patrzył na nich jak na łgarzy. Żując gumę, skierował się do drzwi. - Może chcą państwo jedno? Mam tego dużo w biurze. - Wręczył Cassidy zdjęcie Marshalla Baldwina, na którym stał na skalistym zboczu, mrużąc oczy w słońcu. - Wiem, że są państwo zmęczeni. To był cholernie ciężki tydzień. Jeżeli będziecie mi mogli powiedzieć coś więcej o Marshallu Baldwinie, to będę wdzięczny. Chase wstał z trudem. - A jeśli pan dowie się czegoś o mojej matce, to proszę o telefon. Wilson cmoknął. - To też jest dziwne, nie sądzi pan? Wygląda na to, że zapadła się pod ziemię. A może pan wie, gdzie ona jest? Chase mocno zacisnął zęby. - Znajdź ją, Wilson. - Staram się - powiedział zastępca szeryfa z zimnym uśmiechem na twarzy. - Robię, co mogę. 19 Co wiesz o Baldwinie? - spytała stanowczo Cassidy następnego ranka, gdy Chase wszedł do kuchni. W nocy nie chciał z nią rozmawiać. Zostawił ją w gabinecie i poszedł do swojej sypialni, ale ona nie miała zamiaru po raz kolejny dać się spławić. Na stole leżał otwarty „Times”. Obok artykułu Billa Laszlo znajdowało się zdjęcie Marshalla Baldwina. - Byłaś przy rozmowie. Słyszałaś, co mówiłem. - Chase spojrzał na gazetę i wykrzywił się. - Sępy już krążą. - Bill wykonuje swoją pracę. - Racja. To gówniany sposób zarabiania na życie. - Ja też to robię. Nie zwrócił uwagi na to, co powiedziała. Wspierając się na kuli, nalał sobie kawy do filiżanki i poszukał słomki. - Słyszałam, co powiedziałeś zastępcy szeryfa. A teraz chcę usłyszeć prawdę. - Myślisz, że kłamałem? Boże, Cassidy, daj spokój. - Nie tylko ja tak myślę. Wilson też jest tego pewien. On to wie. Może i mówi jak wieśniak, co przed chwilą spadł z wozu z sianem, ale jest sprytny. Sprytny, pracowity i nieugięty. Chodzą plotki, że chce zostać szeryfem po Floydzie Doddsie. Potrzebuje tylko dobrej reklamy. Właśnie takiej. - Ja mu jej nie dam. - Odstawił kawę i chciał wyjść z kuchni, ale Cassidy zagrodziła mu drogę. Wysunęła podbródek. Wyprostowała plecy i spojrzała na niego wyzywająco. - Odsuń się, Cass. Drżała w środku, ale próbowała zapanować nad emocjami. Bądź zawodowcem. Nie angażuj się. Zachowaj dystans i obiektywnie spójrz na sytuację. Bez emocji. Jakbyś była na wizji i relacjonowała wydarzenia. Ale to było niemożliwe. Gdy coś miało związek z Chase’em, dostawała niemal skrętu kiszek z przejęcia. - Słuchaj, Chase. Jeżeli mamy zacząć od początku, musimy mówić sobie prawdę. - Tak jak ty to robiłaś wobec mnie. - Starałam się... - Jak cholera. - Chciał się prześlizgnąć obok niej, ale Cassidy się nie ruszyła. Pierś wznosiła mu się i opadała, a skóra poczerwieniała z wściekłości. - A poza tym ja nigdy nie powiedziałem ani słowa o zaczynaniu od nowa. Raczej zgodziłem się mieszkać z tobą pod jednym dachem, dopóki mnie nie zostawisz w spokoju. Zgodziłem się spróbować jeszcze raz. Bez zobowiązań. Bez obietnic. - Ale nie uda nam się, jeśli nie będziesz szczery. - To dotyczy dwóch stron, Cassidy. - Co masz na... - Wiem, że prowadzisz własne dochodzenie. Dzwonisz, zbierasz informacje o pożarze sprzed siedemnastu lat, o śmierci Angie. O nagłym zniknięciu Briga. - Wycedził przez zęby imię brata, jakby się nim brzydził. Nozdrza drżały mu z wściekłości. - Nie udawaj takiej niewinnej. Wiem, dlaczego chcesz wyjaśnić tę cholerną sprawę. Miałabyś bombowy materiał. Poczuła się tak, jakby dostała od niego w twarz. - Nigdy... Muszę nad nim popracować.
©2019 ta-fizyka.skoczow.pl - Split Template by One Page Love